W każdej reklamie leku pojawia powyższa formułka.
A przy okazji każdej dyskusji o wpływie gier komputerowych
na graczy pojawia się kwestia czy podobnej formułki nie umieszczać przed
reklamami gier, na pudełkach z grami lub na ekranie przy ich odpalaniu.
Jak właściwie jest z
tym szkodliwym wpływem gier na graczy?
Mam wrażenie, że formułka z reklam leków jest chyba
niezłym odniesieniem do gier komputerowych.
Z grami jest podobnie jak z lekarstwami. Właściwie używane
pomagają. Zaś brane w nadmiarze lub niezgodnie z przeznaczeniem szkodzą.
Gry są rozrywką i przyjemnością, ale potrafią jak każda
przyjemność uzależniać. I wbrew pozorom nie dotyczy to tylko dzieci i młodzieży.
Jest wiele powszechnych opinii o grach komputerowych takich jak: że gry pola walki brutalizują
życie graczy, że gry samochodowe powodują, że młodzi kierowcy się
zabijają. itd …
W kontekście takich opinii zaskakujące są wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu w
Getheneburgu w Szwecji. Naukowcy stwierdzili,
że u grających w zawierające dużo przemocy gry MMO nie wzrastał poziom
agresji, ale właśnie dzięki grom uczyli się współpracować i pomagały im one w
zrozumieniu złożonego kontekst wzajemnych relacji. Gry pozwalały także zrozumieć,
jak można poprawić swoje umiejętności i lepiej wykorzystać zależności przyczynowo skutkowe z którymi się stykali w poza komputerowym życiu.